Wyprawa dobiegła końca. Trwała od 25 lipca do 23 sierpnia. Dziękuję wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki, śledzili przebieg podróży, pomagali w trudnych momentach i miło ugościli. W imieniu Szymona dziękuję również za okazane zainteresowanie akcją i wsparcie jego rehabilitacji.

poniedziałek, 23 września 2013

Elektronika w podróży

Czy niezbędna? Wątpliwe.
Czy przydatna? Zdecydowanie tak.

Co miałem ze sobą podczas wyprawy?

1. Garmin eTrex 20 - o nim miałem okazję Wam już opowiadać,

2. Licznik Sigma BC 8.12
  Prosty, przewodowy, dokładny z najpotrzebniejszymi funkcjami. Nie sprawiał żadnych kłopotów, nawet podczas ulewy.
W pełnym słońcu był całkowicie czytelny. Jestem zdecydowanym zwolennikiem komputerków bezprzewodowych, jednak cięcie kosztów zmusiło mnie do wybrania opcji budżetowej.

Połonina Caryńska w tle oraz eTrex 20 i Sigma BC 8.12


3. Aparat Fujifilm FinePix S3200
 Pominę recenzowanie samego sprzętu, ograniczę się do użyteczności w trasie. Pozbyłem się go we Władysławowie. Mógłbym zrobić to zdecydowanie wcześniej. Użyłem go tylko dwa razy. Zajmował dużo miejsca, był dość uciążliwy w transporcie i swoje ważył. Zdjęcia robiłem urządzeniem, które z przyjemnością przedstawię poniżej.

4. Samsung Galaxy SIII
 Tak, oto ten tajemniczy stwór, o którego istnieniu nie mieliście pojęcia (prócz spostrzegawczych osób - mówię tu o zdjęciu z okolic Mrzeżyna). Otrzymałem ten sprzęt dzień przed wyprawą do przetestowania.
Chyba nie muszę przedstawiać. Prawdziwy "kombajn" - telefon, aparat, internet - mówcie mi Smartfon. Dzięki niemu mogliście codziennie śledzić przebieg wyprawy, oglądaliście zdjęcia, czytaliście wpisy. To wszystko przy super wydajności, w bardzo dobrej jakości - porównywalnej, bądź nawet lepszej od powyższego aparatu Fujifilm.
Ponadto małe rozmiary tego urządzenia przemawiają na jego korzyść. Nikt nie lubi w podróży wozić niepotrzebnych i niewygodnych rzeczy.
Ma jedynie jedną, lecz znaczącą wadę - nie jest tani. Rzuca się w oczy, więc bardzo ważne to mieć go zawsze na oku.

Jedyne o co się martwiłem, to; jak to wygodnie przewozić?
Kieszonki w koszulce uważałem za ostateczność. W razie ewentualnej kraksy istnieje duże prawdopodobieństwo upadku na plecy, a co za tym idzie zniszczenie ekranu (czego już w przeszłości doświadczyłem).

Od góry: futerał z aparatem, eTrex 20 i Sigma BC 8.12, sakiewka tri.


Na szczęście długo nie musiałem się z tym męczyć. Wojtek Grzeszkowiak - autor Kochamrowery.pl użyczył mi sakiewkę na ramę, tzw. triathlonówkę, która nie dość, że zmieściła SGSIII i kilka innych drobiazgów, to spokojnie można było obsługiwać telefon bez wyciągania, otóż przedni panel nie blokował dotyku w telefonie, ale o tym w innym wpisie.

Elektronika ma to do siebie, że lubi czerpać baterie. Jak to wygląda z Samsungiem Galaxy SIII? W trasie trzyma się bardzo dobrze: 3-4 dni, a zdarzyło się, że nawet dłużej. Przyznam, że to dość zadziwiające. Urządzenie wydaje się być bardzo prądożerne.
Przy bardzo częstym korzystaniu z sms,wifi, facebooka i innych aplikacji czas pracy skraca się do ok. 24 godzin, jednakże normalne użytkowanie spokojnie wystarcza na 50 godzin pracy.

5. Sony Ericsson C702
 Ten telefon używam zawsze przy wypadach w teren. Nie mogło go zabraknąć na wyprawie. Prosty, bateria "trzyma" tydzień i jest niezniszczalny (badanie potwierdzone klinicznie - nie próbujcie tego w domu). Nie mogłem sobie pozwolić na bezgraniczne zaufanie SGSIII. Nowe technologie podobno lubią płatać figla (czego na szczęście nie miałem okazji doświadczyć podczas podróży). Przy bardzo dobrym oświetleniu potrafi wykrzesać ze swoich 3.2 mpix całkiem ładne zdjęcie.

6. Casio G-SHOCK GW-7900B
 Wisienka na torcie. Coś, co tygryski lubią najbardziej. Nie będę zagłębiał się w jego dokładną specyfikację, "bajery" czy inne zbędne rzeczy, które przeczytacie na pierwszej, lepszej stronie. Postaram się w prostych słowach oddać charakter tego nomen omen zegarka.

Najbardziej niezawodny sprzęt, jaki miałem okazję kiedykolwiek używać.
To nie jest zwykły czasomierz. To czołg na nadgarstku. Wiele przeszedł:
woda (od ulewy po kąpiel w rzece), piach, błoto, upał i mróz, upadki, wszelkie możliwe wstrząsy i uderzenia (zarówno na rowerze, quadzie, etc.) a wygląda jak wyjęty z pudełka.
Jedynym znakiem zużycia jest pasek, który delikatnie się zmatowił.


Od dłuższego czasu to mój najwierniejszy kompan. Ma jeszcze jedną zaletę - nie trzeba mu zmieniać dętki i smarować łańcucha...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u