Wyprawa dobiegła końca. Trwała od 25 lipca do 23 sierpnia. Dziękuję wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki, śledzili przebieg podróży, pomagali w trudnych momentach i miło ugościli. W imieniu Szymona dziękuję również za okazane zainteresowanie akcją i wsparcie jego rehabilitacji.

środa, 19 czerwca 2013

Warszawa

Na szczęście wypuściła mnie już ze swych topornych objęć. Warszawa szosówką? Nie róbcie tego w domu. To mój drugi raz w Stolicy rowerem i trzeciego już nie będzie. Chyba, że mtb lub fullem. Mnóstwo dróg dla rowerów, wiele dziurawych, ale są. Nagle urwanych, ale są. Prawy brzeg Wisły leży i woła głośno o zainteresowanie. Zero jakiejkolwiek infrastruktury dla rowerów.



Ubolewam, że w Polsce oznakowanie dróg rowerowych ogranicza się jedynie do postawienia znaku lub wymalowania roweru. Co z kierunkowskazami!? Skąd mam wiedzieć którą z trzech dróg wybrać by jechać na przykład w kierunku Starówki?
Bez planu miasta ani rusz.

Podsumowując sprawy rowerowe, podczas 5 dni wykręciłem ok. 700 km.
Powrót okazał się najgorszy. Z początku Warszawa nie chciała mnie wypuścić. Spadło sporo deszczu. Gdy przestało padać od razu ruszyłem, lecz przez kolejne 100 km przelotnie kropiło. Po nagłym przejaśnieniu Słońce przypiekało do samego domu. Duszno, upalnie, mało przyjemnie.
Lekkie rozkręcenie nogi przed wyprawą pokazało, że forma jest, co mnie niezmiernie cieszy. Liczę, że uda mi się zrobić jeszcze jeden kilkudniowy wyjazd, tym razem na południe kraju.


Wracając do dróg dla rowerów - odnoszę wrażenie, że w piątkowe wieczory ktoś bawi się w tłuczenie butelek. Nie jest to przyjemne. Do omijania dziur, uważania na pieszych i innych cyklistów dochodzi lawirowanie pomiędzy odłamkami szkła. Mimo wszystko cały wyjazd bez defektów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u